Leżymy
na kanapie i gapimy się w laptopa, który znajduje się na brzuchu piłkarza. Kolorowe
obrazki, zachęcające opisy, rekomendacje, gwiazdki. Idzie oszaleć. Niby do
wyboru do koloru, a my mamy problem.
– Ibiza?
– Zbyt wielu balangowiczów – stwierdzam.
– Korsyka?
– Byłam.
– Fuerteventura?
– Dalej.
– Mykonos? Rodos?
– Nie chcę lecieć do Grecji. Nie lubię
jagnięciny, oliwek ani sera feta. A poza tym, już tam byliśmy – wykrzywiam usta
w podkówkę.
– No to co? – jęczy – Portugalia?
– Ja chcę w ciepłe miejsce. – marudzę – Daj mi
to. – sięgam po komputer i przesuwam interaktywną mapę, chwilę się zastanawiam,
po czym słodko spoglądam na mężczyznę – Brazylia? – wachluję rzęsami.
– Nie. – zawodzi – To jak już tamte tereny, to
lećmy do Argentyny.
– A może ja wolę Brazylię?
– Nie zapominaj, że ja jestem Argentyńczykiem.
– Jakżebym śmiała – zanoszę się śmiechem.
– Dobra, to jak we dwójkę nie potrafimy nic
wybrać, to ja się tym zajmę. – łapie laptopa i przesiada się na fotel. Klika
kilka razy i uśmiechnięty wpisuje numer karty kredytowej. Przyglądam mu się
spod przymrużonych powiek – Będzie jakieś siedemnaście stopni. To i tak cieplej
niż tutaj.
– A dowiem się, dokąd lecimy?
– Tak. Jak wylądujemy. – szczerzy się – A na
Sylwestra i Nowy Rok wracamy tutaj – całuje mnie w skroń i czule obejmuje.
– Czyli co? Trzy dni w jakimś pięknym miejscu? –
spoglądam na niego.
– Dokładnie tak. Tylko my – wymawia te słowa
niemalże z uwielbieniem.
*
– No to jako że ty byłaś, kochanie, za Brazylią,
a ja z oczywistych powodów za Argentyną, to znalazłem idealne rozwiązanie.
– Wodospad Iguazú – szepczę.
– Podoba ci się? – obejmuje mnie od tyłu.
– Tak. Tu jest pięknie! – krzyczę i unoszę ręce
do góry. Czuję się tak błogo. Jestem w cudownym miejscu. Wodospad leżący na granicy
Argentyny i Brazylii. A ja stoję teraz, dwudziestego dziewiątego grudnia nad
Diabelską Gardzielą, z ukochanym przy boku i wsłuchuję się w szumiące kaskady
spadającej z osiemdziesięciu dwóch metrów wysokości wody. Piłkarz zabiera swoje
dłonie z moich bioder i lekko się odsuwa. Zaskoczona odwracam się w jego stronę
i przyglądam jego poczynaniom. Klęka na ziemi i łapie moją niewielką dłoń.
Patrzy mi prosto w oczy.
– Ana, dobrze wiesz, że kocham cię od naszego
pierwszego spotkania. Wpadłem po uszy jak głupi. I nic nie byłem w stanie na to
poradzić. A nawet nie chciałem. Jak wyjechałaś… Serce pękło mi na pół. Byłem
załamany. Ale gdzieś tam w głębi duszy miałem nadzieję, że jeszcze kiedyś się
spotkamy. – uśmiecha się lekko – I się spotkaliśmy. Dałaś nam szansę. I ja nie
mam zamiaru jej zaprzepaścić. Doskonale wiem, czego chcę. Chcę założyć z tobą
rodzinę. Mieć dzieci, potem doczekać się wnuków. Ale najpierw musisz się na coś
zgodzić. – obraca w palcach wolnej ręki maleńki przedmiot – Kochanie, kocham
cię i nigdy nie przestanę. Przysięgam, że zawsze będę przy tobie. Nic mnie nie
odciągnie od twojego serca. – kiwam głową w geście zrozumienia – Ana, wyjdziesz
za mnie? – wykrztusza z siebie w końcu.
– Tak, Javi. Pewnie, że tak. Kocham cię! – rzucam
mu się w ramiona, a po chwili oglądam błyszczący na serdecznym palcu lewej
dłoni pierścionek – Śliczny – całuję narzeczonego.
– Nie tak jak ty – odwzajemnia czułość, ale ze
znacznie większą siłą.
***
Taaadaaam!! :D
Nie spodziewałam się tak szybkiego ruchu ze strony Javiera :D
OdpowiedzUsuńTeraz wszystko potoczy się bardzo szybko.
UsuńOjejku aż zaniemówiłam :O
OdpowiedzUsuńJak romantycznie, uwielbiam takie rozdziały. Javier jako zaradny człowiek umiał poradzić sobie z wybraniem miejsca. To takie urocze, że potrafił znaleźć złoty środek :) co do zaręczyn to tak bardzo się tego nie spodziewałam :D z jednej strony zdziwiłam się na tak szybki ruch Javiera, ale z drugiej bardzo się ucieszyłam. Trochę miałam obawy, że Ana mogłaby mieć wątpliwości, ale jednak ona również była pewna w 100% swojej odpowiedzi :) ciekawi mnie, co się teraz wydarzy :D czyżby w następnym rozdziale mieli sobie powiedzieć sakramentalne: tak? Będzie mi smutno, jeżeli szykujesz inny scenariusz ;) jest tylko jeden minus rozdziału- zdecydowanie zbyt krótki :D
Ale zrehabilitowałaś się tymi zaręczynami, wiec jestem w stanie Ci wybaczyć :D
Czekam na kolejny ;*
Wiem, że jest krótki i następny też raczej taki będzie, ale potem szykuję dla Was bombę i inną perspektywę. :)
UsuńJavi to prawdziwy romantyk. Też chce takiego. ;D
OdpowiedzUsuńSama nie wiem co mam pisać, bo to było takie piękne. Szkoda słów. <3
Ten wodospad to takie moje małe marzenie ;*
UsuńSzybki rozdział i krótki, ale za to JAKI :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że się zgodziła.
Czekam na kolejny rozdział! :D
Teraz wszystko pójdzie z górki. Zostałam tylko jeden rozdział z perspektywy Any ;)
UsuńNowy rozdział u Marca i Mai, zapraszam :) http://piensas-en-mi.blogspot.com
UsuńNadrobiłam wszystko i w sumie cieszę się, że Ana dała ponownie szansę Javierowi... ale to wszystko jest takie cukierkowe teraz, że aż podejrzane :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że się zeszli, bo od pierwszego rozdziału było wiadomo, że ich rozłąka była jednym wielkim błędem i tylko czekałam, aż któreś z nich się przełamie i pójdzie do drugiego.
Kto wie, gdyby nie Fernando, może Javier nie poczułby zazdrości, nie poszedł wtedy do Any i nadal by się mijali i udawali, że dobrze im tak jak jest.
No właśnie Nando. Coś mi się wydaje, że on ostatniego słowa nie powiedział.
Ten rozdział powalił mnie długością, ale w zasadzie, same konkrety w nim, wiec też sie nie mam czego czepiać.
Idealna miejscówka, oświadczyny jak z bajki - Ana nie mogła odmówić.
Oby tylko teraz ta bajkowa otoczka nie została przerwana.
Życzę weny i pozdrawiam ;)
Jeszcze w następnym rozdziale będzie spokojnie, ale dalszych obietnic nie składam. ;p
UsuńPozdrawiam :)
Serdecznie zapraszam na prolog nowego opowiadania. Po półtorarocznej przerwie postanowiłam wrócić do pisania! Pozdrawiam, Laurel.
OdpowiedzUsuńhttp://ultima-perdon.blogspot.com/
PS. Zabieram się za nadrabianie blogów, więc spodziewaj się niedługo obszernego komentarza ;)
Och, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że wracasz i dałaś mi znać! Oczywiście zagoszczę na Twoim nowym blogu. ;D
UsuńPS No to w takim razie czekam. ;)
Bosko, bosko, bosko!
OdpowiedzUsuńJavi działa szybko, ale podoba mi się to, idę nadrabiać dalej, wreszcie się za to wzięłam eh!