poniedziałek, 12 września 2016

XI

Czwartego lipca ma się okazać, kto zostanie nowym mistrzem Ameryki Południowej. W finale na stadionie narodowym w Santiago zmierzą się reprezentacje Chile i Argentyny. Oczywistością jest, że większość osób na trybunach wspiera tych pierwszych – w końcu jesteśmy na chilijskiej ziemi, nieprawdaż? Po odśpiewaniu hymnów, arbiter się żegna i rozpoczyna spotkanie. Trzeba przyznać, że radzi sobie z presją i nie można mu nic zarzucić. Dopiero w osiemdziesiątej dziewiątej minucie pojawiają się pierwsze wątpliwości, albowiem niektórzy za ten atak przyznaliby Albicelestes rzut karny. Ale z arbitrem się nie dyskutuje. Trzeba grać dalej. Podstawowy czas gry nic nie daje. Trzeba stanąć do dogrywki. Bacznie śledzę sytuację na boisku i serce mi zamiera, kiedy Javier siada na murawie i wykrzywia twarz w grymasie bólu. Denerwuję się, bo nie chcę, by nabawił się jakiejś kontuzji. Martino wykorzystał już wszystkie zmiany, więc jestem pewna, że mój chłopak nie opuści boiska i będzie grał mimo dyskomfortu. No nic, zmyję mu za to głowę później. Kolejne minuty mijają, a piłkarze powoli opadają z sił. Co rusz to któregoś łapią skurcze. Finał to ogromny wysiłek, a ten dodatkowo przeciąga się w nieskończoność. Sędzia główny gwiżdże. Koniec. Czas na konkurs rzutów karnych. Jedni i drudzy stają w grupkach, rozmawiają, ustalają kolejność strzelców, a także motywują się. Tę część rywalizacji lubię najmniej. Jedenastki to jak los na loterii.  Wystarczy, że bramkarz rzuci się w odpowiednie miejsce i nici z twojego wysiłku. Albo na odwrót. Piłka może się odbić od poprzeczki i wpaść do siatki. Ale taki urok sportu.
Pierwsi podchodzą Chilijczycy. Romero zostaje bez szans po strzale idealnie pod poprzeczkę. Następnie pojedynek tytanów – Messi kontra Bravo. I tutaj wygrywa La Pulga. Sergio znowu nie broni. Z kolei Argentyna nie trafia dwóch kolejnych. Wynik głosi 3:1 dla gospodarzy. Denerwuję się. Widzę, jak nerwy targają zarówno Lio, jak i Javierem. Gdybym tylko mogła, to już od dawna tytuł należałby do nich. Niestety, nadchodzi kolej Alexisa. Cała nadzieja w nim. Zbliża się do piłki i… 4:1. Chile szaleje, Argentyna płacze. Współczuję moim chłopcom. Tak im zależało, a wyszło… No cóż, niemalże jak zawsze. Po prostu powtórka sprzed roku. Tylko, że nieco dłuższa. W Brazylii nie było „konkursu”.
Kiedy piłkarze już się przebierają, wchodzę niepewnie do szatni. Mężczyźni kiwają mi tylko na powitanie. Nikt nic nie mówi. Ta cisza mnie przeraża. W pierwszej kolejności podchodzę do Messiego.
– Wiem, że to tak łatwo mówić, ale przecież to nie koniec świata. Dałeś z siebie wszystko. To nie jest wasza wina, Lio. Karne to loteria. Raz się uda, dwa razy nie. – wzdycham – Pamiętaj, że dla nas i tak jesteś Bogiem – całuję go w policzek i siadam koło „czternastki”. Obejmuję go czule, a on się we mnie bezradnie wtula. Ma zaczerwienione oczy – zapewne od łez. Gładzę go uspokajająco po głowie.
– I znowu to samo – jest wkurzony.
– Javi, wiem, że jest ci przykro, tym bardziej, że w pełni zasłużyliście na ten tytuł, ale spójrz na to z innej perspektywy. W tym sezonie i tak mnóstwo zdobyłeś. Tryplet to mało? – próbuję go podnieść na duchu – Wiem, że to nie to samo… Ale i tak najważniejsze jest chyba to, że masz przy sobie najbliższych…
– Masz rację. Najważniejsza jest rodzina. – unosi głowę i mocno mnie całuje – Kocham cię.
– Ja ciebie też, Jefecito. – głaszczę jego policzek – No dobra, a teraz pokaż mi, co z tą nogą. – jęczę na widok krwi – Serio? Javier… Ile razy?
– Kochanie, daj spokój, nic mi nie jest. Do wesela się zagoi – puszcza mi oczko, a ja kręcę z niedowierzaniem głową. Jak on może być tak niepoważny?

*

                Krzątam się nerwowo po kuchni w oczekiwaniu na mojego chłopaka i naszych gości. Bardzo się denerwuję. Niby nie powinnam, bo już kiedyś poznałam dziewczynki, ale to przecież było dawno temu. Teraz trzeba wszystko zacząć od początku. A znów denerwuję się przed spotkaniem z córkami argentyńskiego defensora. W końcu drzwi się otwierają, a do pokoju wpadają Lola i Alma. Stają w progu, uśmiechają się do siebie szeroko, a potem podbiegają do mnie i wtulają się w moje nogi. Jestem zaskoczona, ale szybko je mocno przytulam.
– Jejku, jak wy wyrosłyście. Jeszcze chwila i tatuś będzie musiał uważać na chłopaków z waszej szkoły – śmieję się.
– Ana, tak się cieszę, że ty i tatuś znowu jesteście razem – mówi Lola.
– Tęskniłam – szepcze Alma.
– Za mną? – dziwię się, a mała kiwa główką. Schylam się i cmokam ją w główkę – Ale teraz już jestem. I nigdzie się nie wybieram – dotykam palcem jej noska.
– I już nas nie zostawisz? – bawi się rąbkiem bluzki.
– Nie zostawię. Obiecuję. – uśmiecham się szeroko – No to kto głodny?

*

                Koło północy w końcu kładziemy się do łóżka. Wchodzę pod cieplutką kołdrę, a chwilę później miejsce obok mnie zajmuje Mascherano. Kładzie się na boku i dokładnie mi się przygląda. Nie mam pojęcia, o co mu może chodzić.
– Widzisz, one cię nadal kochają. Nie potrzebnie się stresowałaś – podpiera głowę ręką.
– No niby tak. – wzdycham – To takie dziwne uczucie. Przecież one mnie mało co znają, a na dodatek nie widziały mnie kilka lat. A okazuje się, że za mną tęskniły.
– A teraz bądź szczera sama ze sobą. Ty za nimi nie tęskniłaś?
– Tęskniłam. – wtulam się w niego – I to nie tylko za nimi.
– Nie? – chichocze – No to za kim jeszcze?
– No wiesz. Za Danim, Lio, Gerim i w ogóle za chłopakami. No i za dziewczynami też. Z Anto to my chyba nigdy nie nadrobimy zaległości.
– No tak, wy się nie potraficie nagadać. – potwierdza – A za kimś jeszcze tęskniłaś?
– A za takim jednym piłkarzem, który kiedyś obiecał mi, że nie będzie grał ostro – patrzę na niego surowo.
– No nie patrz tak na mnie. Dzięki temu uchroniliśmy się przed bramką – tłumaczy się.

– Wiem, mój ty bohaterze – całuję go w usta.

8 komentarzy:

  1. Długo kazałaś nam czekać na ten rozdział.. No, ale to nic. ;D
    Jestem taka szczęśliwa, że oni są razem. ❤ Cudownie się to czyta, a jeszcze reakcja dziewczynek - to kompletnie mnie rozczuliło.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, wreszcie jest tak sielankowo, to najbardziej lubię <3 Są cudowną parą, a dziewczynki to mistrzostwo <3 czekam na next, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie razem! <3 rozdział idealny i tak fajnie mi sie go czytało. Dziewczynki super zareagowały. Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak rodzinnie i fajnie :D A co do dziewczynek, to ciężko zapomnieć kogoś, kogo się lubiło :)
    Szkoda mi chłopaków, przez ten finał... Ale sport jest brutalny...
    Czekam na kolejny rozdział ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak ja ten finał dłuuuugo trawiłam...
      Już wkrótce nowy rozdział :*

      Usuń