Czwartego lipca ma się
okazać, kto zostanie nowym mistrzem Ameryki Południowej. W finale na stadionie
narodowym w Santiago zmierzą się reprezentacje Chile i Argentyny. Oczywistością
jest, że większość osób na trybunach wspiera tych pierwszych – w końcu jesteśmy
na chilijskiej ziemi, nieprawdaż? Po odśpiewaniu hymnów, arbiter się żegna i
rozpoczyna spotkanie. Trzeba przyznać, że radzi sobie z presją i nie można mu
nic zarzucić. Dopiero w osiemdziesiątej dziewiątej minucie pojawiają się
pierwsze wątpliwości, albowiem niektórzy za ten atak przyznaliby Albicelestes
rzut karny. Ale z arbitrem się nie dyskutuje. Trzeba grać dalej. Podstawowy
czas gry nic nie daje. Trzeba stanąć do dogrywki. Bacznie śledzę sytuację na boisku
i serce mi zamiera, kiedy Javier siada na murawie i wykrzywia twarz w grymasie
bólu. Denerwuję się, bo nie chcę, by nabawił się jakiejś kontuzji. Martino
wykorzystał już wszystkie zmiany, więc jestem pewna, że mój chłopak nie opuści
boiska i będzie grał mimo dyskomfortu. No nic, zmyję mu za to głowę później.
Kolejne minuty mijają, a piłkarze powoli opadają z sił. Co rusz to któregoś
łapią skurcze. Finał to ogromny wysiłek, a ten dodatkowo przeciąga się w
nieskończoność. Sędzia główny gwiżdże. Koniec. Czas na konkurs rzutów karnych.
Jedni i drudzy stają w grupkach, rozmawiają, ustalają kolejność strzelców, a
także motywują się. Tę część rywalizacji lubię najmniej. Jedenastki to jak los
na loterii. Wystarczy, że bramkarz rzuci
się w odpowiednie miejsce i nici z twojego wysiłku. Albo na odwrót. Piłka może
się odbić od poprzeczki i wpaść do siatki. Ale taki urok sportu.
Pierwsi podchodzą
Chilijczycy. Romero zostaje bez szans po strzale idealnie pod poprzeczkę.
Następnie pojedynek tytanów – Messi kontra Bravo. I tutaj wygrywa La Pulga.
Sergio znowu nie broni. Z kolei Argentyna nie trafia dwóch kolejnych. Wynik
głosi 3:1 dla gospodarzy. Denerwuję się. Widzę, jak nerwy targają zarówno Lio,
jak i Javierem. Gdybym tylko mogła, to już od dawna tytuł należałby do nich.
Niestety, nadchodzi kolej Alexisa. Cała nadzieja w nim. Zbliża się do piłki i…
4:1. Chile szaleje, Argentyna płacze. Współczuję moim chłopcom. Tak im
zależało, a wyszło… No cóż, niemalże jak zawsze. Po prostu powtórka sprzed
roku. Tylko, że nieco dłuższa. W Brazylii nie było „konkursu”.
Kiedy piłkarze już się
przebierają, wchodzę niepewnie do szatni. Mężczyźni kiwają mi tylko na
powitanie. Nikt nic nie mówi. Ta cisza mnie przeraża. W pierwszej kolejności
podchodzę do Messiego.
– Wiem, że to tak łatwo mówić, ale przecież to
nie koniec świata. Dałeś z siebie wszystko. To nie jest wasza wina, Lio. Karne
to loteria. Raz się uda, dwa razy nie. – wzdycham – Pamiętaj, że dla nas i tak
jesteś Bogiem – całuję go w policzek i siadam koło „czternastki”. Obejmuję go
czule, a on się we mnie bezradnie wtula. Ma zaczerwienione oczy – zapewne od
łez. Gładzę go uspokajająco po głowie.
– I znowu to samo – jest wkurzony.
– Javi, wiem, że jest ci przykro, tym bardziej,
że w pełni zasłużyliście na ten tytuł, ale spójrz na to z innej perspektywy. W
tym sezonie i tak mnóstwo zdobyłeś. Tryplet to mało? – próbuję go podnieść na
duchu – Wiem, że to nie to samo… Ale i tak najważniejsze jest chyba to, że masz
przy sobie najbliższych…
– Masz rację. Najważniejsza jest rodzina. – unosi
głowę i mocno mnie całuje – Kocham cię.
– Ja ciebie też, Jefecito. – głaszczę jego
policzek – No dobra, a teraz pokaż mi, co z tą nogą. – jęczę na widok krwi –
Serio? Javier… Ile razy?
– Kochanie, daj spokój, nic mi nie jest. Do
wesela się zagoi – puszcza mi oczko, a ja kręcę z niedowierzaniem głową. Jak on
może być tak niepoważny?
*
Krzątam
się nerwowo po kuchni w oczekiwaniu na mojego chłopaka i naszych gości. Bardzo
się denerwuję. Niby nie powinnam, bo już kiedyś poznałam dziewczynki, ale to
przecież było dawno temu. Teraz trzeba wszystko zacząć od początku. A znów
denerwuję się przed spotkaniem z córkami argentyńskiego defensora. W końcu
drzwi się otwierają, a do pokoju wpadają Lola i Alma. Stają w progu, uśmiechają
się do siebie szeroko, a potem podbiegają do mnie i wtulają się w moje nogi.
Jestem zaskoczona, ale szybko je mocno przytulam.
– Jejku, jak wy wyrosłyście. Jeszcze chwila i
tatuś będzie musiał uważać na chłopaków z waszej szkoły – śmieję się.
– Ana, tak się cieszę, że ty i tatuś znowu jesteście
razem – mówi Lola.
– Tęskniłam – szepcze Alma.
– Za mną? – dziwię się, a mała kiwa główką.
Schylam się i cmokam ją w główkę – Ale teraz już jestem. I nigdzie się nie
wybieram – dotykam palcem jej noska.
– I już nas nie zostawisz? – bawi się rąbkiem
bluzki.
– Nie zostawię. Obiecuję. – uśmiecham się szeroko
– No to kto głodny?
*
Koło
północy w końcu kładziemy się do łóżka. Wchodzę pod cieplutką kołdrę, a chwilę
później miejsce obok mnie zajmuje Mascherano. Kładzie się na boku i dokładnie
mi się przygląda. Nie mam pojęcia, o co mu może chodzić.
– Widzisz, one cię nadal kochają. Nie potrzebnie
się stresowałaś – podpiera głowę ręką.
– No niby tak. – wzdycham – To takie dziwne
uczucie. Przecież one mnie mało co znają, a na dodatek nie widziały mnie kilka
lat. A okazuje się, że za mną tęskniły.
– A teraz bądź szczera sama ze sobą. Ty za nimi
nie tęskniłaś?
– Tęskniłam. – wtulam się w niego – I to nie
tylko za nimi.
– Nie? – chichocze – No to za kim jeszcze?
– No wiesz. Za Danim, Lio, Gerim i w ogóle za
chłopakami. No i za dziewczynami też. Z Anto to my chyba nigdy nie nadrobimy
zaległości.
– No tak, wy się nie potraficie nagadać. –
potwierdza – A za kimś jeszcze tęskniłaś?
– A za takim jednym piłkarzem, który kiedyś
obiecał mi, że nie będzie grał ostro – patrzę na niego surowo.
– No nie patrz tak na mnie. Dzięki temu
uchroniliśmy się przed bramką – tłumaczy się.
– Wiem, mój ty bohaterze – całuję go w usta.
Długo kazałaś nam czekać na ten rozdział.. No, ale to nic. ;D
OdpowiedzUsuńJestem taka szczęśliwa, że oni są razem. ❤ Cudownie się to czyta, a jeszcze reakcja dziewczynek - to kompletnie mnie rozczuliło.
Czekam na kolejny!
Kolejny już naszykowany ;*
UsuńJejku, wreszcie jest tak sielankowo, to najbardziej lubię <3 Są cudowną parą, a dziewczynki to mistrzostwo <3 czekam na next, buziaki :*
OdpowiedzUsuńSielanka nie może trwać wiecznie :p
UsuńNareszcie razem! <3 rozdział idealny i tak fajnie mi sie go czytało. Dziewczynki super zareagowały. Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńTak, dziewczynki są słodkie ;D
UsuńTak rodzinnie i fajnie :D A co do dziewczynek, to ciężko zapomnieć kogoś, kogo się lubiło :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi chłopaków, przez ten finał... Ale sport jest brutalny...
Czekam na kolejny rozdział ;**
Och, jak ja ten finał dłuuuugo trawiłam...
UsuńJuż wkrótce nowy rozdział :*