sobota, 20 sierpnia 2016

IX

                W poniedziałek wchodzę do biura, a tam wita mnie spora niespodzianka. Albowiem na fotelu siedzi świetnie znany mi argentyński defensor. Zamykam oczy, biorę głęboki wdech i kroczę odważnie na moje miejsce. Odkładam na bok torebkę, podchodzę do regału, z którego zabieram segregator z fakturami do rozliczenia i wracam do biurka. Cały czas czuję na sobie baczny wzrok piłkarza. Staram się to ignorować, ale nie daję rady. Unoszę wzrok znad kartek i patrzę na niego. Natarczywie się we mnie wpatruje z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– W czym mogę pomóc? – uśmiecham się zgryźliwie. Nie żeby coś, ale nie lubię, jak ktoś od tak sobie bez zapowiedzi wparowuje do mojego biura.
– Byłaś w sobotę na meczu – stwierdza.
– No i?
– Skąd ta zmiana? Dawno cię przecież nie było.
– A co to już nie mogę przyjść na mecz mojej ukochanej drużyny? To, że nie jesteśmy parą niczego dla mnie nie zmienia. Jeśli będę chciała przychodzić na mecze, to będę to robiła i tobie nic do tego. – jeżę się, a Argentyńczyk się śmieje – Co?
– Nie, nic. Ale nigdy nie przyprowadzałaś nikogo obcego na stadion. Albo przychodziłaś sama, albo z którąś z dziewczyn… – drąży.
– Nando nie jest obcy. To mój… – czuję się nieco niezręcznie – przyjaciel.
– Tak, jasne. Nie wierzę w to. I chyba ty sama też nie wierzysz. – prycha – Co cię z nim łączy?
– Wybacz, Javier, ale to już nie jest twoja sprawa – staram się zachować jako taki dystans. Mężczyzna podnosi się z miejsca i podchodzi do mnie. Odwraca mój fotel w swoją stronę i kuca przy moich nogach, kładąc dłonie na mych kolanach.
Es que yo sin ti y tu sin mi. Dime quién puede ser feliz? Esto no me gusta… – kręci głową i sięga do mojego policzka. Gładzi go. Zjeżdża kciukiem w stronę moich ust. Waha się chwilę i łapie mnie za podbródek zmuszając tym samym, bym spojrzała mu prosto w oczy – Yo te juré a ti eterno amor. Yo se que el te parece mejor. Pero yo estoy en tu corazón* – podnosi się i styka ze sobą nasze czoła. Zamyka oczy i nerwowo porusza szczęką. Wiem, że ma ochotę mnie pocałować, ale próbuje się powstrzymać. A ja? Ja kompletnie nie wiem, jak powinnam się zachować. Trwam w bezruchu, ale jestem pewna, że gdyby tylko wykonał jakiś ruch, poddałabym mu się całkowicie. To, co mówi, jest świętą prawdą. To on jest w moim sercu. Mało tego, to on jest moim sercem. I nic na to nie poradzę. Kocham tego faceta. Ja po prostu należę do Javiera. I z każdym naszym spotkaniem przekonuję się o tym jeszcze bardziej.

*

                Ostatnie pociągnięcie szminką i jestem już gotowa.  Poprawiam pofalowane włosy, wsadzam do tylnej kieszeni jeansów komórkę, wkładam na stopy sandałki i przeglądam się w lustrze. Ta nowa turkusowa koszulka z frędzelkami naprawdę wygląda na mnie całkiem nieźle. W sam raz na dzisiejszą okazję. Idziemy z Nando na koncert na plaży. Ma się tam zebrać sporo ludzi.  W sumie gdyby nie Hiszpan, to w życiu bym się o tym nie dowiedziała. Nie jestem raczej na bieżąco z nowinami rozrywkowymi. Ba, ja nawet wiadomości rzadko oglądam. No nic. Taki już mój los. I nic na to nie poradzę. Ale czy naprawdę chciałabym coś zmieniać? Chyba nie. Przecież ja kocham moją pracę.
                Na La Barceloneta zbierają się tłumy. Koncert zdecydowanie przyciąga publiczność. Nie dość, że muzyka to jeszcze w jak cudownym otoczeniu. Od zawsze uwielbiam plaże i morze. To właśnie tutaj potrafię spędzić czas nawet nie zerkając na telefon i nie przejmując się niczym. Tak czy siak imprezka się rozkręca. No cóż, przy takich rytmach nie może być inaczej. A czyj to jest koncert? „Gente De Zona”!!! Jak ja ich kocham! Kiedy zaczyna się „La Gozadera” chwytam Fernando za dłoń i poczynamy tańczyć. A jak się przy tym bawimy! Moje biodra wyginają się chyba we wszystkie możliwe strony. Włosy latają w tę i we w tę. Obroty, przegięcia, przyciągnięcia, odepchnięcia. Nasze ruchy są pełne radości i energii.
– Nie wiedziałem, że ich lubisz – śmieje się zmachany brunet, kiedy podchodzimy do baru i zamawiamy lemoniadę.
– Bo ich nie lubię. – wzruszam ramionami, po czym szczerzę się jak tylko mogę – Ja ich kocham! Dziękuję, że mnie namówiłeś na przyjście tutaj – przytulam go.
– Ale nie ma za co. – uśmiecha się – To ja dziękuję, że zechciałaś tu ze mną przyjść. No ale co. To był już ostatni kawałek. Trzeba się chyba zbierać, co?
– Nom, niestety. – robię smutną minkę, ale po chwili chwytam go pod ramię i spacerkiem kierujemy się pod mój apartamentowiec. Całą drogę opowiadamy sobie kawały i zaśmiewamy się głośno. Nad nami świecą prześliczne gwiazdy. Uliczki wyglądają o tej porze pięknie. To miasto jest po prostu cudowne. Kocham je od pierwszej sekundy tutaj spędzonej. Po około pół godzinie stajemy pod moją klatką – Było miło. Jeszcze raz dziękuję – uśmiecham się nieśmiało.
– To ja dziękuję – odgarnia z mojej twarzy włosy i pochyla się lekko. Czuję, że zbliża się i chce mnie pocałować. Reflektuję się i w ostatniej chwili się odsuwam. Robi się nieco niezręcznie.
– Ja… Nando, przepraszam, ale nie mogę. – patrzę mu w oczy – Nie jestem w stanie związać się z kimś nowym. Przykro mi.
– Rozumiem. – sili się na uśmiech – Nie powinienem był.
– Ja po prostu mam skomplikowaną sytuację i nie chcę robić ci nadziei. Przepraszam – cmokam go w policzek i wbiegam na górę do mieszkania. Zrzucam w pośpiechu buty i rzucam się nieporadnie na zaścielone łóżko. Z moich oczy wypływają łzy. Nie kontroluję już tego. Nie kontroluję swoich uczuć. Nie potrafię. Nie potrafię tak dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Bo nic nie jest w porządku. Nie mogę się uwolnić od tego cholernego uczucia, którym darzę Argentyńczyka. Czy ja naprawdę nie mogę być najnormalniej w świecie szczęśliwa? Nie mogę zakochać się w Nando? Dlaczego, do cholery, muszę kochać Javiera?!



 ***
* tłum.: To jest tak, że ja bez ciebie i ty beze mnie. Powiedz mi, kogo to uszczęśliwia? To mi się nie podoba.(...)Przyrzekłem ci wieczną miłość. Wiem, że on wydaje ci się lepszy. Ale to ja jestem w twoim sercu. [Nicky Jam & Enrique Iglesias - "El Perdón"]

15 komentarzy:

  1. Nie wiem czemu, ale Javier wydaje mi się być tu odrobinę szorstki.
    A na taki koncert to bym sama poszła.. I nasza bohaterka dobrze bawiła się w towarzystwie Fernando! Czy po prostu to zasługa koncertujących..
    Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szorstki jak na Argentyńczyka przystało. :p Ejj! Jak będziesz szła na taki koncert, zabierz mnie ze sobą! :*

      Usuń
    2. Drugi rozdział na http://nasz-wspolny-cel.blogspot.com ZAPRASZAM :)

      Usuń
  2. No wątek z Javierem- cudny <3 a Nando jest super, no ale tak jak powiedziałam jako kolega. Czuje coś do bohaterki ale to Mascherano jest jej miłością :) czekam na next! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Next wszystko wyjaśni, bo zbliżamy się ku końcowi (jakiego się nie spodziewacie). ;*

      Usuń
  3. Też chce iść ba taki koncert! *_* ;D
    Och, te miłosne komplikacje.. Boje się, że to opowiadania skończy się nie po mojej myśli, ale obym się myliła! ;D
    Czekam na kolejny słońce. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na*
      opowiadanie*
      Grr, głupie telefony..

      Usuń
    2. Też bym poszła! ;p Nie wiem, jakie zakończenie obstawiasz, więc nie mogę powiedzieć, że się mylisz. ;*

      Usuń
  4. Javieeeeer! No i piosenka! Uwielbiam ją. Wykonawców różnie. Enrique był moim pierwszy crushem, hahahaha
    Rozdział jest cudowny (ech, znowu się babsko powtarza)! Cieszy mnie obecność Masche. Szkoda faceta, ale sam fakt, że się pojawił (i to w jaki sposób) zachwyca.
    Już myślałam, że Nando może rzeczywiście daje sobie spokój na rzecz przyjaźni, kiedy tak sobie szli i żartowali, a tu taka sytuacja pod koniec drogi. Niefajnie.
    Najbardziej w tym wszystkim żal Any. Niby wszystko fajnie, a potem przychodzi jeden moment i dociera do człowieka, że wcale nie tak fajnie.
    Wybacz te dziwne skróty myślowe, ale jakoś ciężko mi coś normalnego sklecić. Obiecuję poprawę! Czekam na ciąg dalszy :)
    A w wolnej chwili zapraszam do siebie na 6 rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wykonawców również* co ten słownik próbuje mi wmówić?

      Usuń
    2. Znam te słowniki i też mam ich dość. :p
      No tak, Ana ewidentnie ma problem. Ale już niedługo. ;)

      Usuń
  5. Rozdział cudo, cóż nie wiedzieć czemu czekałam na pocałunek z Nando, Ehh. Ale co tam, chyba i tak jestem team Javier. Chociaż w tym rozdziale był jakiś taki... No nie taki, zbyt niemiły? Eh, nie wiem jak to powiedziec ;D Czekam na następny <3
    Ps jest nowy rozdział na upewnijmnie.blogspot.com, jak będziesz chciała to wpadnij i wybacz za reklamę hahaha <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że czekasz, a ja wieczorkiem wpadnę do Ciebie. ;* Nie będę tłumaczyć zachowania Javiera, bo same zobaczycie, co będzie dalej. :p Reklamę oczywiście wybaczam. ;D

      Usuń
  6. Wow! Kochaniutka! Ależ nam bombę tutaj zaserwowałaś! :D
    Nawet nie wiesz jak to powyższe cudeńko mi się podoba. ♥
    Javier mnie oczarował... Naprawdę. :) Szkoda, że pomimo tej pewności uczuć do Javiera nasza bohaterka nadal jest nieźle zaplątana... Tyle, że teraz nie w uczuciach, ale pomiędzy tymi dwoma mężczyznami. Między Nando i Javierem... Kurczę, troszkę szkoda mi Nando. Wydaje mi się, że on zauroczył się w naszej bohaterce od momentu, kiedy na siebie wpadli... Ale cieszę się, że dziewczyna nie robi mu już złudnych nadziei.
    A koncert? ^^ Miodzio! Też na taki chcę! :D
    Czekam na kolejny! ♥
    Buziaki :*
    PS. Wybacz, że dopiero teraz. Przeczytałam go już wczoraj, ale zabrakło mi czasu na komentarz, dlatego zjawiam się z nim dziś. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się bardzo cieszę, że się podoba. ;)

      Usuń