W
poniedziałek wchodzę do biura, a tam wita mnie spora niespodzianka. Albowiem na
fotelu siedzi świetnie znany mi argentyński defensor. Zamykam oczy, biorę
głęboki wdech i kroczę odważnie na moje miejsce. Odkładam na bok torebkę,
podchodzę do regału, z którego zabieram segregator z fakturami do rozliczenia i
wracam do biurka. Cały czas czuję na sobie baczny wzrok piłkarza. Staram się to
ignorować, ale nie daję rady. Unoszę wzrok znad kartek i patrzę na niego.
Natarczywie się we mnie wpatruje z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– W czym mogę pomóc? – uśmiecham się zgryźliwie.
Nie żeby coś, ale nie lubię, jak ktoś od tak sobie bez zapowiedzi wparowuje do
mojego biura.
– Byłaś w sobotę na meczu – stwierdza.
– No i?
– Skąd ta zmiana? Dawno cię przecież nie było.
– A co to już nie mogę przyjść na mecz mojej
ukochanej drużyny? To, że nie jesteśmy parą niczego dla mnie nie zmienia. Jeśli
będę chciała przychodzić na mecze, to będę to robiła i tobie nic do tego. –
jeżę się, a Argentyńczyk się śmieje – Co?
– Nie, nic. Ale nigdy nie przyprowadzałaś nikogo
obcego na stadion. Albo przychodziłaś sama, albo z którąś z dziewczyn… – drąży.
– Nando nie jest obcy. To mój… – czuję się nieco
niezręcznie – przyjaciel.
– Tak, jasne. Nie wierzę w to. I chyba ty sama
też nie wierzysz. – prycha – Co cię z nim łączy?
– Wybacz, Javier, ale to już nie jest twoja
sprawa – staram się zachować jako taki dystans. Mężczyzna podnosi się z miejsca
i podchodzi do mnie. Odwraca mój fotel w swoją stronę i kuca przy moich nogach,
kładąc dłonie na mych kolanach.
–
Es que yo sin ti y tu sin mi. Dime quién
puede ser feliz? Esto no me gusta… – kręci głową i sięga do
mojego policzka. Gładzi go. Zjeżdża kciukiem w stronę moich ust. Waha się
chwilę i łapie mnie za podbródek zmuszając tym samym, bym spojrzała mu prosto w
oczy – Yo te juré a ti eterno amor.
Yo se que el te parece mejor. Pero yo estoy en tu corazón* – podnosi
się i styka ze sobą nasze czoła. Zamyka oczy i nerwowo porusza szczęką. Wiem,
że ma ochotę mnie pocałować, ale próbuje się powstrzymać. A ja? Ja kompletnie
nie wiem, jak powinnam się zachować. Trwam w bezruchu, ale jestem pewna, że
gdyby tylko wykonał jakiś ruch, poddałabym mu się całkowicie. To, co mówi, jest
świętą prawdą. To on jest w moim sercu. Mało tego, to on jest moim sercem. I
nic na to nie poradzę. Kocham tego faceta. Ja po prostu należę do Javiera. I z
każdym naszym spotkaniem przekonuję się o tym jeszcze bardziej.
*
Ostatnie
pociągnięcie szminką i jestem już gotowa.
Poprawiam pofalowane włosy, wsadzam do tylnej kieszeni jeansów komórkę,
wkładam na stopy sandałki i przeglądam się w lustrze. Ta nowa turkusowa
koszulka z frędzelkami naprawdę wygląda na mnie całkiem nieźle. W sam raz na
dzisiejszą okazję. Idziemy z Nando na koncert na plaży. Ma się tam zebrać sporo
ludzi. W sumie gdyby nie Hiszpan, to w
życiu bym się o tym nie dowiedziała. Nie jestem raczej na bieżąco z nowinami
rozrywkowymi. Ba, ja nawet wiadomości rzadko oglądam. No nic. Taki już mój los.
I nic na to nie poradzę. Ale czy naprawdę chciałabym coś zmieniać? Chyba nie.
Przecież ja kocham moją pracę.
Na
La Barceloneta zbierają się tłumy. Koncert zdecydowanie przyciąga publiczność.
Nie dość, że muzyka to jeszcze w jak cudownym otoczeniu. Od zawsze uwielbiam
plaże i morze. To właśnie tutaj potrafię spędzić czas nawet nie zerkając na
telefon i nie przejmując się niczym. Tak czy siak imprezka się rozkręca. No
cóż, przy takich rytmach nie może być inaczej. A czyj to jest koncert? „Gente
De Zona”!!! Jak ja ich kocham! Kiedy zaczyna się „La Gozadera” chwytam Fernando
za dłoń i poczynamy tańczyć. A jak się przy tym bawimy! Moje biodra wyginają
się chyba we wszystkie możliwe strony. Włosy latają w tę i we w tę. Obroty,
przegięcia, przyciągnięcia, odepchnięcia. Nasze ruchy są pełne radości i energii.
– Nie wiedziałem, że ich lubisz – śmieje się
zmachany brunet, kiedy podchodzimy do baru i zamawiamy lemoniadę.
– Bo ich nie lubię. – wzruszam ramionami, po czym
szczerzę się jak tylko mogę – Ja ich kocham! Dziękuję, że mnie namówiłeś na
przyjście tutaj – przytulam go.
– Ale nie ma za co. – uśmiecha się – To ja
dziękuję, że zechciałaś tu ze mną przyjść. No ale co. To był już ostatni
kawałek. Trzeba się chyba zbierać, co?
– Nom, niestety. – robię smutną minkę, ale po
chwili chwytam go pod ramię i spacerkiem kierujemy się pod mój apartamentowiec.
Całą drogę opowiadamy sobie kawały i zaśmiewamy się głośno. Nad nami świecą
prześliczne gwiazdy. Uliczki wyglądają o tej porze pięknie. To miasto jest po
prostu cudowne. Kocham je od pierwszej sekundy tutaj spędzonej. Po około pół
godzinie stajemy pod moją klatką – Było miło. Jeszcze raz dziękuję – uśmiecham
się nieśmiało.
– To ja dziękuję – odgarnia z mojej twarzy włosy
i pochyla się lekko. Czuję, że zbliża się i chce mnie pocałować. Reflektuję się
i w ostatniej chwili się odsuwam. Robi się nieco niezręcznie.
– Ja… Nando, przepraszam, ale nie mogę. – patrzę
mu w oczy – Nie jestem w stanie związać się z kimś nowym. Przykro mi.
– Rozumiem. – sili się na uśmiech – Nie
powinienem był.
– Ja po prostu mam skomplikowaną sytuację i nie
chcę robić ci nadziei. Przepraszam – cmokam go w policzek i wbiegam na górę do
mieszkania. Zrzucam w pośpiechu buty i rzucam się nieporadnie na zaścielone
łóżko. Z moich oczy wypływają łzy. Nie kontroluję już tego. Nie kontroluję
swoich uczuć. Nie potrafię. Nie potrafię tak dłużej udawać, że wszystko jest w
porządku. Bo nic nie jest w porządku. Nie mogę się uwolnić od tego cholernego
uczucia, którym darzę Argentyńczyka. Czy ja naprawdę nie mogę być najnormalniej
w świecie szczęśliwa? Nie mogę zakochać się w Nando? Dlaczego, do cholery, muszę
kochać Javiera?!
***
* tłum.: To jest tak, że ja bez ciebie i ty beze mnie. Powiedz mi, kogo to uszczęśliwia? To mi się nie podoba.(...)Przyrzekłem ci wieczną miłość. Wiem, że on wydaje ci się lepszy. Ale to ja jestem w twoim sercu. [Nicky Jam & Enrique Iglesias - "El Perdón"]
Nie wiem czemu, ale Javier wydaje mi się być tu odrobinę szorstki.
OdpowiedzUsuńA na taki koncert to bym sama poszła.. I nasza bohaterka dobrze bawiła się w towarzystwie Fernando! Czy po prostu to zasługa koncertujących..
Czekam na kolejny! :)
Szorstki jak na Argentyńczyka przystało. :p Ejj! Jak będziesz szła na taki koncert, zabierz mnie ze sobą! :*
UsuńDrugi rozdział na http://nasz-wspolny-cel.blogspot.com ZAPRASZAM :)
UsuńNo wątek z Javierem- cudny <3 a Nando jest super, no ale tak jak powiedziałam jako kolega. Czuje coś do bohaterki ale to Mascherano jest jej miłością :) czekam na next! ;*
OdpowiedzUsuńNext wszystko wyjaśni, bo zbliżamy się ku końcowi (jakiego się nie spodziewacie). ;*
UsuńTeż chce iść ba taki koncert! *_* ;D
OdpowiedzUsuńOch, te miłosne komplikacje.. Boje się, że to opowiadania skończy się nie po mojej myśli, ale obym się myliła! ;D
Czekam na kolejny słońce. <3
na*
Usuńopowiadanie*
Grr, głupie telefony..
Też bym poszła! ;p Nie wiem, jakie zakończenie obstawiasz, więc nie mogę powiedzieć, że się mylisz. ;*
UsuńJavieeeeer! No i piosenka! Uwielbiam ją. Wykonawców różnie. Enrique był moim pierwszy crushem, hahahaha
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny (ech, znowu się babsko powtarza)! Cieszy mnie obecność Masche. Szkoda faceta, ale sam fakt, że się pojawił (i to w jaki sposób) zachwyca.
Już myślałam, że Nando może rzeczywiście daje sobie spokój na rzecz przyjaźni, kiedy tak sobie szli i żartowali, a tu taka sytuacja pod koniec drogi. Niefajnie.
Najbardziej w tym wszystkim żal Any. Niby wszystko fajnie, a potem przychodzi jeden moment i dociera do człowieka, że wcale nie tak fajnie.
Wybacz te dziwne skróty myślowe, ale jakoś ciężko mi coś normalnego sklecić. Obiecuję poprawę! Czekam na ciąg dalszy :)
A w wolnej chwili zapraszam do siebie na 6 rozdział.
wykonawców również* co ten słownik próbuje mi wmówić?
UsuńZnam te słowniki i też mam ich dość. :p
UsuńNo tak, Ana ewidentnie ma problem. Ale już niedługo. ;)
Rozdział cudo, cóż nie wiedzieć czemu czekałam na pocałunek z Nando, Ehh. Ale co tam, chyba i tak jestem team Javier. Chociaż w tym rozdziale był jakiś taki... No nie taki, zbyt niemiły? Eh, nie wiem jak to powiedziec ;D Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńPs jest nowy rozdział na upewnijmnie.blogspot.com, jak będziesz chciała to wpadnij i wybacz za reklamę hahaha <3
Cieszę się, że czekasz, a ja wieczorkiem wpadnę do Ciebie. ;* Nie będę tłumaczyć zachowania Javiera, bo same zobaczycie, co będzie dalej. :p Reklamę oczywiście wybaczam. ;D
UsuńWow! Kochaniutka! Ależ nam bombę tutaj zaserwowałaś! :D
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak to powyższe cudeńko mi się podoba. ♥
Javier mnie oczarował... Naprawdę. :) Szkoda, że pomimo tej pewności uczuć do Javiera nasza bohaterka nadal jest nieźle zaplątana... Tyle, że teraz nie w uczuciach, ale pomiędzy tymi dwoma mężczyznami. Między Nando i Javierem... Kurczę, troszkę szkoda mi Nando. Wydaje mi się, że on zauroczył się w naszej bohaterce od momentu, kiedy na siebie wpadli... Ale cieszę się, że dziewczyna nie robi mu już złudnych nadziei.
A koncert? ^^ Miodzio! Też na taki chcę! :D
Czekam na kolejny! ♥
Buziaki :*
PS. Wybacz, że dopiero teraz. Przeczytałam go już wczoraj, ale zabrakło mi czasu na komentarz, dlatego zjawiam się z nim dziś. :)
No to się bardzo cieszę, że się podoba. ;)
Usuń