środa, 20 lipca 2016

V

                Rano budzi mnie dźwięk nadchodzącego smsa. Odrzucam na bok kołdrę i leniwie przeciągam się jak jakaś rasowa kotka. Leżę na plecach i szukam po omacku dłonią mojego telefonu, który powinien być na szafce nocnej. Moment… O, jest. Przekładam go do drugiej ręki i wpisuję kod odblokowujący ekran. Klikam na kopertkę. Jakiś nieznany numer.
„Hej. :) Tak sobie pomyślałem, że byłoby miło, gdybyś przyszła na najbliższy mecz. Chłopcy się ucieszą. A skoro już mieszkasz w Barcelonie to prędzej czy później Cię dopadnę, więc nawet nie próbuj się migać. Podaj mi tylko adres, na który mam ci wysłać wejściówki. :D Dani”

„Po pierwsze: dlaczego budzisz mnie tak rano? Po drugie: nie wiem czy to dobry pomysł.”

„Dobry, dobry. Ok, jak już nie chcesz siedzieć blisko murawy, to załatwię ci na środkowy sektor. Tylko proszę, przyjdź. To dla mnie ważne. Dzieciaków nie będzie, a ty jesteś dla mnie jak siostra. Potrzebuję Cię na trybunach.”

„Przyjdę, ale ani słowa chłopakom”

„Trochę za późno…”

„Co?! Tak szybko? Komu już dążyłeś nadać?”

„Gerowi i Leo. Przepraszam. Wybaczysz?”

„Ok, ale wisisz mi piwo. :D I zarezerwuj mi bilety na jakichś lepszych miejscach dla moich pracowników, a potem ci oddam kasę. A teraz muszę już lecieć do pracy. Bilety wyślij na adres z wizytówki. Buźka :*”

                Ziewam i podnoszę się z wygodnego łoża. Idę do łazienki, biorę poranną toaletę, ubieram się i wychodzę z domu. Po kilkunastu minutach parkuję już pod siedzibą firmy. Zostawiam torebkę w biurze i schodzę do warsztatu. Chłopcy uwijają się jak mrówki. Z należytym szacunkiem i uwagą zajmują się meblami Enrique.
– Dobra, panowie. Chwila przerwy. Muszę wam coś powiedzieć – przysiadam na blacie.
– Coś się stało? – pyta ciekawski Lalo.
– Mhm. Mam nadzieję, że nie macie planów na sobotę, a jeśli macie, to chyba będziecie zmuszeni je odwołać – uśmiecham się.
– Czemu?
– Chcieliście bilety, tak? – kiwają głowami, więc kontynuuję – No to dostaniecie te na najbliższe spotkanie. Pasuje?
– Szefowo kochana! – drze się Paco, po czym podbiegają do mnie we czterech, biorą na ręce i podrzucają do góry.
– Wnioskuję, że się cieszycie. – śmieję się – Okay, to ja już zostawiam was w waszym królestwie. Jak przyjdą bilety, to dam wam znać.
                Wracam na górę i spoglądam na stojące na biurku zdjęcie. Jestem na nim ja, Shakira, Antonella, Javier, Lionel, Alves, Piqué, Rafihnia, Xavi, Bartra, Alexis, Cesc, Valdés i Tello. Stoimy wszyscy skąpo odziani w stroje kąpielowe nad brzegiem morza. Uśmiechnięci, tulimy się do siebie. Autorem zdjęcia jest Iniesta. Uwielbiam tę fotkę…

*

                No i mamy sobotę. Dzień wolny od pracy. Taa, dla kogo wolny, dla tego wolny. Ja muszę jeszcze sporządzić nową umowę dla Bartomeu i dla nowego klienta. A wszystko to już na poniedziałek. Z reguły nigdy nie pracuję w niedziele, więc muszę to odbębnić dzisiaj. No i oczywiście, nie mogę zapomnieć o tym, że o dwudziestej zaczyna się mecz. Cieszę się prawie tak jak moi pracownicy. Jednak nie mam zamiaru siedzieć obok nich. Ja mam miejsce w środkowym sektorze, a oni bardzo blisko murawy. No co? Zasłużyli sobie na taką formę premii.
                Zegar wybija osiemnastą. Odkładam papiery do teczki – skończone. Odchylam głowę do tyłu i przeciągam się z ulgą. Idę do kuchni. Otwieram lodówkę i tępo gapię się na jej zawartość. Przydałoby się coś zjeść. W końcu wyciągam brytfankę z dzisiejszym obiadem. Nakładam sobie porcję farfalle di pollo i podgrzewam. Po posiłku biorę szybki prysznic, układam moje długie włosy za pomocą dyfuzora i idę się odziać. Wybieram jeansowe szorty od RAG & BONE, klubową koszulkę i moje ukochane FCB Air Maxy 1 iD. Jest godzina siódma. Zabieram komórkę, bilety i klucze. Wychodzę z mieszkania, zamykam je, po czym udaję się na przystanek komunikacji miejskiej, skąd mam zamiar dostać się na Camp Nou. Tam witają mnie już tłumy kibiców, a wśród nich moi współpracownicy.
– No to co, panowie? – zagaduję – Nie będziemy chyba stać w tej długiej kolejce. – szczerzę się, a oni ze zdziwieniem unoszą brwi – Oj, nie patrzcie tak na mnie! – zanoszę się śmiechem – Ochroniarz to mój stary znajomy. Może mnie jeszcze pamięta – zapraszam ich gestem, by poszli za mną.
                Przepychamy się do bocznego wejścia, które znam jeszcze z czasów mojego związku z Maschim. Z tego co mówił Dani, Aleix nadal tu pracuje i dzisiaj ma stać przy drugim wejściu. Mam nadzieję, że mnie rozpozna i wpuści nas bez zbędnych ceregieli. W oddali widzę już sylwetkę postawnego Hiszpana. Z uśmiechem na ustach zbliżam się do niego.
– Aleix! – krzyczę radośnie.
– Ana?! – przytula mnie, podnosi do góry i okręca się ze mną. Chyba nie dowierza, że to dzieje się naprawdę – Co ty robisz w Barcelonie?
– Mieszkam.
– Serio? Idziesz na mecz? – pyta w końcu.
– Tak. Obiecałam pracownikom taką formę premii za udane zlecenie…
– No to już. Nie pozwolę, żeby nasza Ana stała w takiej cholernie długiej kolejce. Jeszcze na tych ślicznych nóżkach pojawią się jakieś żylaki czy coś – śmieje się ze mnie.
– Oj, Aleix. Ty nigdy nie dorośniesz – rozburzam jego starannie ułożoną fryzurę.
– Nie mam takiego zamiaru. Miłego meczu.
– Dziękujemy! – macham mu na pożegnanie – No i widzicie jaką macie świetną szefową? – szepczę.
                Pracownicy idą na swoje miejsca w drugim rzędzie, a ja udaję się do środkowego sektora. Siadam i uważnie lustruję murawę, na którą zaczynają wychodzić zawodnicy. Wśród nich dostrzegam dwóch przystojnych Brazylijczyków. Daniel rozgląda się i szuka mnie w tłumie. Uśmiecham się szeroko i delikatnie mu macham – świetnie wie, gdzie siedzę, więc jako jedyny jest w stanie dojrzeć mnie z murawy.
                Spotkanie jest bardzo emocjonujące. Zależy od niego bardzo wiele. Wkrótce kończy się La Liga, a Real depcze nam po piętach, że się tak wyrażę. Jednak dzisiejszy mecz przegrali, więc, jeśli my wygramy, to kolejne mecze powinny być już formalnością. Ale nie mów hop, zanim nie przeskoczysz.
                Pełni energii zawodnicy Blaugrany starają się wypracować jak najwięcej sytuacji bramkowych i nie opuszczają połowy przeciwnika. Celność podań i porozumienie może imponować. Gorzej jest z celnością strzałów i wykończeniem akcji.  Efektem okazuje się być końcowy wynik pierwszej połowy, a mianowicie 1:0, ale tylko dlatego, że już w doliczonym czasie Messiemu udało się strzelić główką. W przerwie postanawiam napisać wiadomość do mojego przyjaciela:
„Pogratuluj ode mnie Lio tej główki :D Trzymam za was kciuki, kochani. <3”
Na odpowiedź długo nie czekam:
„Zapraszam potem na piwko ;)”

„Taki jesteś pewien zwycięstwa? Postaraj się lepiej :p Dzisiaj nie dam rady, bo o 8:00 mam spotkanie, ale możemy się umówić na jutrzejszy wieczór. :D Jak nie zaliczysz asysty, to stawiasz.”

„A jak zaliczę, to widzimy się jutro o 18:00 u mnie. I widzę Cię z sześciopakiem, królewno ;)”

                Uśmiechnęłam się do telefonu. Nie będę mu nic odpisywać, bo za niecałe dziesięć minut kończy się przerwa. A jeszcze tylko tego brakuje, żeby Enrique się na niego przeze mnie wkurzył. Wsłuchuję się w dźwięki sączące się z głośników. Nie znam tej piosenki, ale zdecydowanie wpada w ucho, więc delikatnie ruszam się w jej rytm. Chwilę później zawodnicy wracają na boisko. Rozpoczyna się druga część spotkania. Duma Katalonii od razu bierze się do roboty. W ruch idzie tiki–taka. Piłka leci dokładnie tam, gdzie zamyślił nadawca. Prostopadłe podanie do Messiego, który wymija trzech obrońców i zdobywa bramkę. Trybuny szaleją. Zresztą nie ostatni raz tego wieczora. Już osiem minut po tym wydarzeniu Rakitić wywalcza rzut rożny. W polu karnym stoi świetnie ustawiony Piqué. Ini dośrodkowuje, w polu karnym delikatne przepychanki, ale ostatecznie Gerard trafia głową w piłkę, a ta ląduje idealnie pod poprzeczką. Kolejne minuty nie przynoszą zmiany wyniku. Dopiero w osiemdziesiątej dziewiątej Mascherano podaje do Daniego, ten biegnie wzdłuż boiska i podaje do znajdującego się w polu karnym da Silvy Santosa, który bezbłędnie przyjmuje piłkę i uderza prawą stopą. Bramkarz nie ma nawet najmniejszych szans. Mecz kończy się wynikiem 4:0 i muszę przyznać, że mnie jak najbardziej satysfakcjonuje. No i przegrałam właśnie zakład. Jutro muszę wpaść do Alvesa z sześciopakiem, ale co mi tam? WYGRALIŚMY!!!

*

– Pani prezes! – woła mnie sekretarka, kiedy tylko przekraczam próg firmy.
– Co tam Lorena? – uśmiecham się do niej.
– Właśnie dzwonił pan Josep Maria Bartomeu i prosił o przełożenie spotkania na jutro, bo zwołali im jakąś nadzwyczajną radę czy coś takiego. Prosił na ósmą – mówi na jednym wdechu.
– Dobrze. W takim razie dzisiaj tylko Ramirez, tak?
– Dokładnie. O jedenastej.
– Mamy teraz za piętnaście ósmą… Dobra, to ja idę do biura. Jakby coś to łącz ze mną.

*

                Dochodzi godzina osiemnasta. Wysiadam z auta i z sześciopakiem w ręku dzwonię do drzwi. Po chwili otwiera mi uśmiechnięty od ucha do ucha Brazylijczyk.
– Już jest! – drze się do kogoś, po czym wciąga mnie do domu.
– Do kogo ty… – i nagle milknę, widząc siedzących na kanapie Messiego i Piqué.
– A myśleliśmy, że już się rozmyśliłaś – szczerzy się Lio.
– Och, no nie patrz już tak na nas, tylko chodź się przytulić – zaprasza Gerard.
                Podbiegam do nich i wpadam w te silne ramiona. Mimowolnie po moim policzku spływa łza. Łza szczęścia…
                Reszta wieczoru mija nam jak klasyczne spotkanie przy piwie. Pogaduszki, śmiechy, wspomnienia i takie tam. Oczywiście nadchodzi też pora na rozegranie meczu w FIFĘ. Nie mam z nimi szans, ale jestem do tego poniekąd przyzwyczajona. Koło dwudziestej trzeciej zamawiam taksówkę i wracam do siebie. Rano odbiorę auto – jeszcze przed spotkaniem.



13 komentarzy:

  1. Hej, hej! Ja już chcę Javiera tutaj :D
    Widzę, że dziewczyna stopniowo wdraża się w stare towarzystwo i dobrze, ale to nie zmienia faktu, że nadal chcę tu pojawienie się Argentyńczyka :D
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    Ps. Jak wszyscy, to wszyscy - zapraszam :) http://nasz-wspolny-cel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie, ale kiedy? :p
      No dobra, w następnym rozdziale. ;*

      Usuń
    2. Serdecznie zapraszam na trzeci rozdział - http://piensas-en-mi.blogspot.com :)

      Usuń
  2. Trafiłam tutaj przez przypadek i nie żałuję ;)
    Nie czytam ff z piłkarzami Barcelony, bo raczej wolę Bundesligę, jednak wciągnęłam się i czekam dalszy rozwój sytuacji, a najbardziej na spotkanie Anastazji i Javiera.
    Co do Anastazji, to tylko przypadek, że ma na nazwisko Milik? Czy szykuje sie jakiś twist? :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem nazwisko to przypadek, ale przysięgam, że ostatni! :p W następnym opowiadaniu nie będzie już takich zbieżności. Za to będzie... BUDNESLIGA! Więc zachęcam do zaglądania na mój profil. ;)

      Usuń
  3. Żeby wszystkie mecze Barcelony były tak idealne! :D Cóż, miałam cichą nadzieję, że Mascherano przyjdzie do Daniego, ale no :( nadal czekam i czekam ;)
    Chciałabym mieć takie wzgędy jak ona :D ma tak cholernie dobrze :D hHah marzenia XD
    Czekam na następny oczywiście :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy będzie Javi? Czy ja się go doczekam? ;D
    Czekam na kolejny rozdział i weny życzę Ci słońce. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słońce, obiecuję, że Javi pojawi się w następnym rozdziale. ;*

      Usuń
  5. Witaj! :)
    Bardzo mi się podoba powyższy rozdział. ^^
    Dziewczyna chyba coraz lepiej się czuje w starym środowisku, co? :D To dobrze, bo przecież z tymi ludźmi wiążą się też wspomnienia, prawda? A w życiu niczego nie można żałować. ;)
    Co do meczu.. jejku, bajeczny, normalnie! :D
    Nie wiem czy to już kiedyś pisałam, ale masz fajne opisy. Bardzo mi się podobają. ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! ♥
    Buźka ;*
    PS. Zapraszam również do Grzesia i Aleksandry:
    http://wlasny-skrawek-nieba.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak, chyba coraz jej lepiej. :)
      Bardzo mi miło, że podobają Ci się moje opisy.
      Buziaki ;*

      Usuń
    2. Hej! :)
      Pojawił się trzynasty skrawek historii Grzesia. :) Jesteś ciekawa czy jest pechowy? ^^ Zapraszam:
      http://wlasny-skrawek-nieba.blogspot.com/
      Buziaki :*

      Usuń
  6. Zapraszam na piłkarskie opowiadanie: http://like-a-papercut.blogspot.com/
    Pozdrawiam! :D
    [Przepraszam za SPAM]

    OdpowiedzUsuń